Pierwszy półfinał: Start Lublin odpiera ataki Górnika
Spotkanie rozpoczęło się od spokojnych, wręcz ostrożnych akcji z obu stron. Górnik otworzył wynik meczu celnym rzutem Lovella Cabbila Jr., co dało gościom lekką przewagę. Start potrzebował kilku minut, by wejść w meczowy rytm, jednak z każdą kolejną akcją gospodarze grali coraz pewniej. Dobrze funkcjonowała współpraca między obwodem a podkoszowymi, co przyniosło punkty m.in. po akcjach Hawkinsa, który trafił ważną trójkę. Lublinianie kończyli kwartę z minimalną stratą - 20:22 - ale już wtedy widać było, że ich gra się stabilizuje.
Druga kwarta to pokaz siły i organizacji PGE Startu. Lublinianie rozpoczęli tę część meczu od serii 10:0, napędzanej dynamicznymi akcjami Isaiaha Forde'a i Jordana Wrighta. Górnik nie był w stanie zatrzymać szybkiego tempa gospodarzy i gubił się w obronie. Choć wałbrzyszanie próbowali reagować, to mieli problemy z celnością rzutów i stratami w ataku. Z kolei Start konsekwentnie punktował po zbiórkach ofensywnych i dobrze wykorzystywał swoje okazje na półdystansie. Do przerwy PGE Start prowadził 42:37 - pięciopunktowa przewaga nie oddawała jednak w pełni ich dominacji w tej odsłonie.
Po zmianie stron Start kontynuował swoją dobrą passę. Górnik próbował agresywnie atakować strefę i wymuszać faule, jednak defensywa lublinian była szczelna i zdyscyplinowana. Zawodnicy Startu świetnie radzili sobie w szybkim ataku oraz w grze „inside-out”. Trafiali zarówno spod kosza, jak i z dystansu. Pod koniec trzeciej kwarty przewaga gospodarzy urosła aż do 16 punktów – w 30. minucie było 65:49. Górnik miał coraz mniej argumentów, a Start grał dojrzale i zespołowo, utrzymując koncentrację w każdej kolejnej akcji.
W czwartej kwarcie lublinianie skupili się na utrzymaniu bezpiecznej przewagi. Górnik jeszcze próbował walczyć - szukał trójek, naciskał na rozegranie - ale przewaga mentalna i fizyczna była już po stronie Startu. Kluczowe rzuty trafiali m.in. Hawkins, Mack i Ford, a defensywa gospodarzy nie pozwalała rywalom na łatwe punkty. Mimo prób odrabiania strat, goście nie byli w stanie nawiązać walki w końcówce.
Choć początek meczu był nieco nerwowy, z czasem Start przejął kontrolę i nie oddał jej do końca. Kluczowe dla zwycięstwa okazały się druga i trzecia kwarta, w których lublinianie zdominowali rywali zarówno w defensywie, jak i w ataku. Ostatecznie PGE Start Lublin zwyciężył 80:66 i z dużą pewnością siebie awansował do finału turnieju. Najlepszym graczem Startu był Tevin Mack (17 pkt, 7 zbiórek, 3 asysty), a dla Górnika najwięcej zdobył Barret Benson (21 pkt, 7 zbiórek, 3 asysty).
PGE Start Lublin - Górnik Zamek Książ Wałbrzych 80:66 (20:22, 22:15, 23:12, 15:17)
Drugi półfinał: Energa Trefl nie daje szans Legii
Mecz zaczął się dynamicznie - już w pierwszych akcjach Kenny Goins oraz Jakub Schenk trafili, dając Treflowi prowadzenie 7:0. Legia starała się odpowiedzieć, ale sopocianie kontrolowali rytm i tempo gry. W kolejnych minutach gospodarze mocniej naciskali, wprowadzając swoje ofensywne warianty, co pozwoliło im zmniejszać straty. Pierwsza kwarta zakończyła się nieznaczną przewagą Trefla 22:21 - mimo że wynik był bliski, od początku dało się zauważyć przewagę gości w przebiegu akcji.
W drugiej odsłonie Trefl zaczął budować przewagę bardziej zdecydowanie. Kluczową rolę odegrali Ray Cowels oraz Mikołaj Witliński, którzy konsekwentnie punktowali i podejmowali dobre decyzje ofensywne. Obrona Trefla również zacieśniła szyki - każda próba Legii była dobrze kryta, co powodowało, że miejscowi zaczęli popełniać błędy i miał miejsce problem ze skutecznością. Do przerwy goście prowadzili 50:43, a różnica siedmiu punktów była już wyraźniejszym odzwierciedleniem przewagi fizycznej i mentalnej Trefla.
Po zmianie stron Trefl już nie schodził z gazu. Legia próbowała zaskoczyć pressingiem, szybkimi przejściami w kontrach, ale sopocianie konsekwentnie odpowiadali - zarówno w ataku, jak i w obronie. W 30. minucie różnica wzrosła do 61:77, co oznaczało, że przewaga Trefla stała się znacząca. Legia momentami potrafiła błysnąć - trafienia zza łuku, penetracje pod kosz - ale były to pojedyncze przebłyski, które Trefl potrafił ugasić. Goście mieli już klarowną kontrolę nad meczem.
Ostatnia kwarta to formalność - Trefl utrzymywał tempo, gospodarze nie byli w stanie w pełni zagrozić. Sopocianie mądrze zarządzali piłką, wykorzystując zmęczenie i presję rywali. Kluczowe rzuty padały w momentach, gdy Legia próbowała się podnieść - ale każdy zryw został skutecznie stłumiony.
Ostatecznie Energa Trefl Sopot pokonał Legię Warszawa 96:82, zapewniając sobie miejsce w finale turnieju. Od pierwszych minut goście narzucili wysokie tempo, a gospodarze nie zdołali skutecznie odpowiedzieć na ofensywne uderzenia przyjezdnych. Trefl przez większość spotkania trzymał kontrolę nad wydarzeniami. Najlepszym graczem Trefla został Paul Scruggs (18 pkt, 6 zbiórek, 6 asyst), a dla Legii najwięcej rzucał Andrzej Pluta (20 pkt).
Legia Warszawa - Energa Trefl Sopot 82:96 (22:21, 21:29, 18:27, 21:19)
Finał: Start Lublin z Superpucharem
Początek był błyskawiczny ze strony Trefla - goście otworzyli z przytupem, trafiając trzy trójki z rzędu i budując impet. W odpowiedzi Trefl dorzucił wsad Goinsa i szybko wysunął się na prowadzenie 11:0. Start starał się przetrzymać falę ofensywną przeciwnika. Pierwsze sygnały odrodzenia dał Tevin Mack, a później dołączył Jordan Wright - dzięki nim Lublin zaczął odrabiać straty. Po 10 minutach wynik wynosił 25:18 dla Trefla - przewaga gości była widoczna, ale Start nadal był w grze.
W drugiej odsłonie Trefl nie zwalniał tempa - ruszył z serią 11:0, która pozwoliła objąć prowadzenie aż 18 punktów. Gdy wynik osiągnął 46:32, wydawało się, że gospodarze są przeważeni mentalnie i fizycznie. Sopocianie utrzymywali wysoką intensywność: szybkie przejścia, skuteczne rzuty i dobra obrona, która utrudniała Startowi płynne akcje. Lublinianie wieścili jednak nadzieję, nadrabiając fragmenty meczu, choć do przerwy Trefl wciąż kontrolował sytuację.
Po przerwie nadszedł moment zwrotu. Start wszedł z większą agresją, a trafienia Forda i Griffina pozwoliły zmniejszyć stratę do 8 punktów. Później lublinianie zaskoczyli wszystkich - seria 0:16 dała im prowadzenie 59:57. Trefl próbował odpowiedzieć, wrzucając ofensywne biegi, lecz Start utrzymywał rytm i energię. Mecz się wyrównał, a przewaga zmieniała strony coraz częściej - wszystko zapowiadało wybuchową końcówkę.
Decydujące minuty to wojna na pełnej intensywności. Trefl starał się wrócić do prowadzenia, jednak Start momentami dyktował warunki. Na około dwie minuty przed końcem meczu Lublinianie zadali decydujący cios - seria 10:0 (przy udziale Forda i Macka) praktycznie zamknęła spotkanie. Dopełnieniem triumfu była trójka Hawkinsa, która dobiła nadzieje przeciwników.
Mecz pełen zwrotów, emocji i momentów, które zadecydują o tytule. Oba zespoły walczyły o każdą piłkę - ostatecznie to Lublinianie wyszli zwycięsko z tego pojedynku.
Energa Trefl Sopot - PGE Start Lublin 77:82 (25:18, 21:14, 11:27, 20:23)
Zwycięstwo smakuje bardzo dobrze. To był niesamowity mecz. Słaba w naszym wykonaniu pierwsza połowa, natomiast w drugiej zagraliśmy tak, jak chciałbym, żeby PGE Start Lublin prezentował się w tym roku. Mam nadzieję, że tak właśnie będziemy grali - z zaangażowaniem, obroną i sercem. To spowoduje, że kibice będą przychodzić na halę Globus tak jak w końcówce sezonu.
Statuetkę MVP finału otrzymał Tevin Mack. Trofeum i pamiątkowe statuetki wręczali m.in. Łukasz Koszarek (Prezes PLK), Paweł Jurek (rzecznik prasowy Banku Pekao S.A.) oraz przedstawiciel marki Aerowatch w Polsce.
źródło: plk.pl