PGE GiEK SKRA Bełchatów - JSW Jastrzębski Węgiel 3:1 (21:25, 25:22, 25:13, 25:21)

PGE GiEK Skra Bełchatów zgotowała kibicom prawdziwy pokaz determinacji, pokonując mistrza Polski 3:1, choć to jastrzębianie lepiej rozpoczęli mecz. Pierwszy set długo przebiegał pod ich dyktando, a w końcówce asem serwisowym błysnął Michał Gierżot, dając gościom zwycięstwo 25:21. W drugiej partii Skra poprawiła ofensywę i odwróciła wynik z 3:5 na 7:5, a decydujące akcje przeprowadziła dzięki pewniejszej zagrywce i blokowi Bartłomieja Lemańskiego. Trzeci set stał się ozdobą meczu — Skra przegrywała 1:4, by następnie wygrać… jedenaście akcji z rzędu przy serii Arkadiusza Żakiety, demolując rywala i budując przewagę 15:6. Jastrzębianie nie byli w stanie wrócić do gry, a konsekwentne ataki ze środka dały wynik 25:13. Czwarta partia znów zaczęła się od lekkiej przewagi mistrzów Polski (6:8), lecz ponownie Skra odwróciła losy seta dzięki serii punktów od stanu 8:12. Jastrzębie walczyło i doprowadziło do 20:19, lecz końcówka należała do gospodarzy, którzy dwoma blokami zamknęli rywalizację. Kropkę nad „i” postawił Lemański atakiem na 25:21. Bełchatowianie odnieśli jedno z najbardziej efektownych zwycięstw w sezonie, przerywając serię rywala i dając swoim kibicom powód do dumy.

Aluron CMC Warta Zawiercie - Barkom Każany Lwów 3:0 (25:20, 25:20, 25:22)

Aluron CMC Warta Zawiercie potwierdziła swoją dominację w PlusLidze, wygrywając z Barkomem 3:0 i notując ósme zwycięstwo w sezonie. Już początek meczu pokazał, kto będzie dyktował warunki — gospodarze odskoczyli na 5:1 i utrzymywali stabilną przewagę dzięki świetnej zagrywce i minimalnej liczbie błędów. Lwów próbował odpowiadać skutecznymi atakami, ale przy stanie 24:20 serwis w siatkę oddał Wartcie piłkę setową, którą po chwili zamknął Aaron Russell mocnym atakiem z drugiej linii. Drugi set rozpoczął się lepiej dla gości, którzy po asie Wasyla Tupczija prowadzili 7:4, jednak Warta szybko wyrównała dzięki pewnym akcjom w ataku. Gospodarze od stanu 13:13 zaczęli budować przewagę, którą po asie Miłosza Zniszczoła powiększyli do czterech punktów. Barkom zerwał się jeszcze do walki, doprowadzając do 19:19, lecz końcówka była popisem Warty — cztery kolejne punkty zdobyli Russell, Zniszczoł i Bieniek, a ostatni z nich posłał asa po taśmie. W trzecim secie Barkom zaskoczył serią punktowych zagrywek Kowalowa i Gueye (6:12), lecz gospodarze cierpliwie odrabiali straty. Najpierw zmniejszyli je do 12:14, później wyrównali na 16:16, a seria przy zagrywce Miguela Tavaresa pozwoliła im uciec na 20:17. Znów Russell dał piłkę meczową, a Zniszczoł zadał ostatni cios środkiem (25:22). Lider tabeli potwierdził stabilną formę, po raz kolejny wygrywając pewnie i dojrzale.

PGE Projekt Warszawa - Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (30:28, 25:19, 23:25, 22:25, 15:9)

W Warszawie kibice obejrzeli najbardziej dramatyczny mecz ósmej kolejki — Projekt prowadził 2:0, ale Olsztyn doprowadził do tie-breaka, w którym jednak triumfowali gospodarze. Pierwszy set był prawdziwą wymianą ciosów, pełną długich akcji i świetnych zagrywek z obu stron. Warszawianie prowadzili 20:18 po asie Koppersa, ale Hadrava wyrównał serwisem na 22:22 i rozstrzygnięcie padło dopiero po walce na przewagi, zakończonej punktowym atakiem gospodarzy (30:28). W drugiej partii Projekt grał zdecydowanie skuteczniej — Weber dawał ważne punkty, a Tillie zdobył piłkę setową atakiem z przechodzącej piłki. Olsztyn obronił trzy setbole, lecz Kochanowski domknął seta mocnym uderzeniem środkiem (25:19). Trzecia odsłona zaczęła się przewagą Projektu, lecz dwa asy Moritza Karlitzka odmieniły obraz gry i AZS odskoczył na 17:15. Goście utrzymali tę przewagę, a Karlitzek skutecznie zaatakował blok-aut na 25:23, przywracając olsztynian do gry. Czwarty set przyniósł wejście Bednorza, lecz to goście dominowali w środkowej części, prowadząc 19:15. Choć Projekt doszedł na 20:21, końcówkę zamknął Hadrava kolejną punktową zagrywką, doprowadzając do tie-breaka. Decydujący set do stanu 7:7 był wyrównany, ale dwa kolejne bloki gospodarzy i as Bednorza dały im wyraźne prowadzenie. Kochanowski dorzucił jeszcze dwa serwisy punktowe, a mecz zakończył Weber atakiem na 15:9. Projekt wygrał po zaciętej walce, a Olsztyn zanotował trzeci sezonowy tie-break — tym razem przegrany.

Steam Hemarpol Politechnika Częstochowa - Cuprum Stilon Gorzów 2:3 (25:21, 25:21, 23:25, 18:25, 13:15)

W meczu ósmej kolejki PlusLigi Politechnika Częstochowa prowadziła już 2:0, ale Cuprum Stilon Gorzów odwrócił losy spotkania i wygrał po tie-breaku. W pierwszym secie gospodarze byli skuteczniejsi w ataku i mimo jedenastu błędów własnych utrzymywali przewagę, a partię zamknął atak Patrika Indry (25:21). Druga odsłona długo była wyrównana, lecz częstochowianie poprawili organizację gry i po asie Milada Ebadipoura ponownie wygrali 25:21. Trzeci set przyniósł przełom, bo gorzowianie zaczęli grać pewniej i odskoczyli na pięć punktów (17:12). Politechnika ruszyła w pogoń, ale przy stanie 17:19 nie wykorzystała szansy na złapanie kontaktu. W końcówce Stilon doprowadził do piłki setowej po ataku Kwasowskiego i utrzymał przewagę do końca (23:25). W czwartej partii goście pokazali moc w polu serwisowym, posyłając trzy asy, co dało im prowadzenie 11:6. Gospodarze zmniejszyli straty do jednego punktu, lecz końcówka ponownie należała do gorzowian, którzy wygrali 25:18. Tie-break rozpoczął się od minimalnej przewagi Cuprum, lecz po zmianie stron to częstochowianie prowadzili 8:7 po udanym bloku. Obie drużyny grały punkt za punkt aż do stanu 13:13, kiedy dwa błędy gospodarzy otworzyły szansę rywalom. Piłkę meczową dał gościom atak Chizoby Nevesa. W ostatniej akcji Ebadipour zaatakował w aut. Cuprum Stilon wygrał 15:13 i odniosło pierwsze zwycięstwo w sezonie. Zespół z Gorzowa opuścił ostatnie miejsce w tabeli, a Politechnika pozostała w głębokim kryzysie.

InPost ChKS Chełm - Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (17:25, 24:26, 24:26)

Resovia już od pierwszych akcji narzuciła swoje tempo, otwierając mecz skutecznym blokiem, a chwilę później asem Karola Butryna. Gospodarze starali się odpowiadać, lecz własne błędy utrudniały im utrzymanie kontaktu punktowego. W połowie seta rzeszowianie ponownie odskoczyli, głównie dzięki skuteczności w ataku i pewnej grze Artura Szalpuka. Chełmianie mieli problemy z blokiem rywali, a końcówka przebiegła pod pełną kontrolą Resovii, która wygrała po serwisie Poręby.

Druga partia miała już zupełnie inny przebieg. ChKS poprawił ofensywę i potrafił wykorzystać słabszy moment rywali, którzy zaczęli popełniać coraz więcej pomyłek. Louati nie kończył kluczowych piłek, a zagrywki gości często trafiały w siatkę. Po wyrównanym początku Marcyniak dołożył dwa asy i gospodarze wyszli na prowadzenie. Od stanu 14:14 rozpoczęła się zacięta walka punkt za punkt, w której decydowała głównie zagrywka. Ostatecznie rzeszowianie zachowali więcej spokoju, a blok Butryna dał im zwycięstwo 2:0 w setach.

Trzecia odsłona była dla gospodarzy ostatnią szansą na zmianę losów meczu i początek mieli obiecujący. Wykorzystali błędy Resovii i po asie Rusina prowadzili już kilkoma punktami. Rzeszowianie wyglądali na podenerwowanych, a ich gra falowała, choć Demyanenko próbował ich podnieść skuteczną serią. Wciąż jednak przeszkadzały im liczne błędy serwisowe. ChKS utrzymywał minimalną przewagę, a końcówka znów przerodziła się w grę nerwów. Zerwany atak Rusina odmienił losy seta, a w kolejnej akcji Butryn dobił gospodarzy asem, zapewniając Resovii komplet punktów.

BOGDANKA LUK Lublin - Energa Trefl Gdańsk 3:1 (25:17, 25:18, 27:29, 25:20)

Gospodarze od pierwszych akcji narzucili Tref lowi wyjątkowo wysokie tempo i mimo że to gdańszczanie zdobyli pierwszy punkt, kolejne wymiany przebiegały już pod pełną kontrolą Bogdanki. Zespół Stephane’a Antigi imponował obroną, regularnie podbijając ataki rywali i wyprowadzając skuteczne kontry. Trefl próbował utrzymać dokładność w ofensywie, lecz piłki wracały na ich stronę częściej, niż mogli się tego spodziewać. Efektem była wyraźna dominacja gospodarzy i pewne zwycięstwo 25:17 w otwierającej partii.

Drugi set przebiegał pod całkowite dyktando lublinian, głównie z powodu załamania gry Trefla. Goście kompletnie stracili skuteczność zarówno w ataku, jak i w przyjęciu, a ich liderzy ofensywni – Brand i Nasewicz – nie potrafili znaleźć sposobu na blok Bogdanki. Na boisku pojawił się Damian Kogut, a mimo problemów przy zagrywce gospodarze nie musieli podejmować zbędnego ryzyka, bo ich przewaga w grze na siatce była ogromna. Lublin ponownie wygrał różnicą siedmiu punktów, tym razem 25:18.

Trzecia odsłona przyniosła zdecydowanie więcej emocji. Trefl, mając niewiele do stracenia, wyraźnie podkręcił tempo gry i zaczął odrabiać wcześniejsze straty. Brand wrócił do wysokiej dyspozycji, a Nasewicz regularnie punktował z prawej strony. Na parkiecie pojawił się również Piotr Nowakowski, który po długiej przerwie znów zameldował się w PlusLidze, co dodało gdańszczanom dodatkowej energii. Po drugiej stronie siatki świetnie prezentował się duet Leon–Young, pewnie kończąc nawet trudne piłki. W końcówce emocje sięgnęły zenitu, gdy Young wywalczył piłkę meczową. Trefl odpowiedział jednak skutecznym atakiem Branda, a przy setbolu dla gości niespodziewany błąd Leona przedłużył spotkanie.

W czwartej partii gospodarze ponownie pokazali, dlaczego od początku meczu byli stroną dominującą. Bogdanka imponowała organizacją gry, świetnie broniła i niemal nie dopuszczała Trefla do czystych ataków dzięki szczelnemu blokowi. Kewin Sasak próbował jeszcze poderwać gdańszczan, lecz gospodarze wciąż mieli wyraźną przewagę. Mecz zakończył się po błędzie Branda, który w decydującej akcji posłał piłkę poza boisko. Lublinianie przypieczętowali tym samym pewne zwycięstwo i umocnili swoją pozycję w czołówce ligowej tabeli.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Ślepsk Malow Suwałki 3:2 (21:25, 19:25, 25:19, 25:22, 15:10)

Pierwszy set przebiegał pod kontrolą drużyny z Suwałk, która od początku prezentowała większą stabilność w przyjęciu i skuteczność w ataku. Goście konsekwentnie utrzymywali dwupunktową przewagę, a w końcówce powiększyli ją po punktowym bloku i ataku Jana Nowakowskiego. Mimo prób gospodarzy, Ślepsk spokojnie dowiózł prowadzenie do końca, zamykając partię 25:21 po akcjach Filipiaka i Honorato.

W drugiej odsłonie obraz gry niewiele się zmienił. Suwalczanie ponownie zaliczyli mocną serię na początku seta i szybko odskoczyli na kilka punktów. ZAKSA miała problem z organizacją gry oraz dokładnością, co rywale wykorzystywali niemal przy każdej nadarzającej się okazji. Po ataku Asparuhowa przewaga gości wzrosła do pięciu punktów, a końcówka przebiegła już bez większych zwrotów akcji. Nowakowski znów postawił kropkę nad „i”, ustalając wynik na 25:19.

Trzeci set przyniósł przełamanie gospodarzy. Kędzierzynianie wreszcie odnaleźli swój rytm, budując szybko kilkupunktową przewagę. Poprawili zagrywkę i imponowali wysoką skutecznością ataku, co pozwoliło im kontrolować przebieg partii od początku do końca. Suwalczanie nie byli w stanie przeciwstawić się rozpędzonej ZAKSIE, a błąd serwisowy gości zakończył seta 25:19.

W czwartej partii Ślepsk ponownie wyszedł na prowadzenie, jednak gospodarze zdołali odwrócić wynik dzięki skutecznej grze w dwóch kolejnych ustawieniach. Set obfitował w zmiany prowadzenia, a as Asparuhowa doprowadził do remisu po 18. W decydujących akcjach większą skutecznością wykazała się ZAKSA, która zamknęła partię blokiem i doprowadziła do tie-breaka.

W piątym secie kędzierzynianie od razu narzucili swój rytm i utrzymywali prowadzenie przy zmianie stron. Ataki Szymury i Grobelnego pozwoliły im kontrolować przebieg decydującej partii, choć Ślepsk zbliżył się jeszcze na punkt. Dwa błędy suwalczan ponownie odsunęły ich od walki, a końcówkę pewnie domknęli Rychlicki i Grobelny. ZAKSA wygrała tie-breaka 15:10 i cały mecz po trudnym, pięciosetowym boju.