Pierwszy set finałowego starcia Ligi Mistrzów pomiędzy Aluronem CMC Wartą Zawiercie a Sir Sicomą Monini Perugią dostarczył kibicom wielu emocji i był popisem walki obu zespołów. Choć ostatecznie górą była ekipa z Włoch, Zawiercianie pokazali charakter i niesamowitą determinację w pogoni za wynikiem. Set rozpoczął się od prowadzenia Perugii 2:0, co zwiastowało trudną przeprawę dla debiutującego w finale europejskich rozgrywek zespołu z Zawiercia. Polacy jednak szybko odpowiedzieli i wyrównali na 2:2, dając sygnał, że nie zamierzają łatwo oddać pola faworytowi. Przez kilka kolejnych wymian Perugia utrzymywała minimalną przewagę (3:6, 4:8, 5:9), wykorzystując skuteczną grę w bloku i dobre zagrywki. Zawiercianie zaczęli popełniać błędy w ataku, co przełożyło się na rosnącą przewagę włoskiego zespołu – w pewnym momencie Perugia prowadziła już 7:10, a następnie 10:12 i 12:15. W tym fragmencie gry Warta miała problemy z zatrzymaniem ataków Yuki Ishikawy oraz wyrównaniem tempa gry Perugii. Mimo tego, drużyna Michała Winiarskiego nie odpuszczała. Od stanu 15:17 rozpoczął się najlepszy fragment gospodarzy – skuteczne zagrywki, poprawa przyjęcia i waleczność w obronie pozwoliły doprowadzić do stanu 19:20. Hala eksplodowała, a Perugia musiała zareagować. Końcówka seta to jednak powrót skuteczności włoskiego zespołu.Siatkarze Perugii zachowali więcej zimnej krwi – zdobyli trzy ostatnie punkty z rzędu i wygrali pierwszego seta 25:22, wykorzystując pierwszą piłkę setową. Choć Warta Zawiercie przegrała inauguracyjną partię, pokazali, że potrafią walczyć z jednym z najsilniejszych klubów na świecie jak równy z równym. Kibice mogą spodziewać się dalszych emocji w kolejnych setach.

Drugi set miał bardzo podobny scenariusz do pierwszego – znów wyrównana walka, znów powrót Zawiercian z trudnej sytuacji, ale ostatecznie to Włosi okazali się skuteczniejsi w końcówce i ponownie zwyciężyli 25:22. Perugia rozpoczęła seta z dużą energią, szybko obejmując prowadzenie 1:0, jednak już przy stanie 1:1 Warta pokazała, że nie zamierza odpuścić. Świetnie funkcjonowała gra środkowych, a coraz lepsze przyjęcie pozwalało na urozmaicony atak. Gospodarze wyszli na prowadzenie 6:5, a następnie nawet 9:6, zmuszając trenera Perugii do szybkiej reakcji. Włoski zespół nie dał się jednak wybić z rytmu. Dzięki silnej zagrywce i skuteczności na kontrach stopniowo odrabiał straty – doprowadzając do remisu 11:11. Od tego momentu obie drużyny szły punkt za punkt – emocje sięgały zenitu, a wynik oscylował wokół remisu aż do stanu 20:20. Wydawało się, że Zawiercie złapało rytm – po skutecznych atakach Aarona Russela i świetnych obronach Luke'a Perry'ego, Aluron wyszedł na prowadzenie 20:18. Włoska ekipa odpowiedziała jednak natychmiast – seria punktów i świetna dyspozycja pozwoliły Perugii wyjść na prowadzenie 23:21. Zawiercie nie złożyło broni – przy stanie 21:24 obronili jedną piłkę setową, ale druga okazała się skuteczna dla Perugii. Set zakończył się identycznym wynikiem jak pierwszy – 22:25. Choć Aluron przegrywa już 0:2 w setach, drużyna pokazuje ogromne serce do gry i potrafi prowadzić wyrównaną walkę z naszpikowaną gwiazdami Perugią. Przed nami trzeci set, który może być kluczowy dla losów tego finału.

Trzeci set finału Ligi Mistrzów przyniósł przełamanie i długo wyczekiwaną radość dla kibiców Aluron CMC Warty Zawiercie! Po dwóch przegranych końcówkach, gospodarze pokazali ogromną determinację, kontrolowali grę od początku do końca i zwyciężyli 25:20, przedłużając swoje nadzieje na triumf w całym meczu. Set zaczął się bardzo wyrównanie – oba zespoły punktowały na zmianę (1:1, 2:2, 4:5), jednak to Zawiercie jako pierwsze złapało rytm. Zespół Michała Winiarskiego poprawił przyjęcie i  świetnie funkcjonowały skrzydła. Dzięki temu Warta odrobiła minimalne straty. Od połowy seta przewaga zaczęła się stopniowo budować. Polacy grali pewnie w ataku, a Perugia coraz częściej się myliła. Świetna zagrywka oraz kapitalne obrony w wykonaniu Perry'ego pozwoliły gospodarzom odskoczyć na 18:16, a chwilę później na 20:17. Końcówka to prawdziwy pokaz siły Zawiercia – pewne wykończenia kontr, dobra współpraca z rozgrywającym oraz niesłabnąca waleczność w obronie pozwoliły utrzymać przewagę. Przy stanie 24:20, gospodarze wykorzystali pierwszą piłkę setową i zakończyli seta mocnym atakiem, wygrywając 25:20. Zawiercie wraca do gry i przegrywa już tylko 1:2! Przed nami czwarty set, który zapowiada się niezwykle emocjonująco.

Czwarty set był kolejnym emocjonującym rozdziałem tej siatkarskiej batalii. Po raz drugi z rzędu to polski zespół okazał się lepszy, zwyciężając 25:22 i doprowadzając do decydującego tie-breaka! Zawiercianie pokazali niezwykłą determinację i odporność psychiczną w kluczowych momentach seta. Początek czwartej partii był wyrównany – zespoły wymieniały się punkt za punkt (3:3, 5:5, 7:7), grając bardzo uważnie i unikając prostych błędów. Oba zespoły prezentowały wysoki poziom, a tempo gry nie zwalniało. Zawiercie po raz kolejny mogło liczyć na wsparcie trybun, które głośno dopingowały swoich zawodników. W połowie seta rywalizacja nadal była niezwykle zacięta – Warta próbowała odskoczyć, prowadząc 13:14 i 15:16, ale każda próba ucieczki była szybko niwelowana przez Włochów. Warta bardzo dobrze radziła sobie w obronie, a kluczowe piłki kończyli Kwolek i Ensing. Efekt? Remis 20:20 i ogromne emocje w końcówce. Przy stanie 22:22 to Zawiercie przejęło inicjatywę. Kluczowe zagrania blokiem, cierpliwość w ataku i nerwowość po stronie rywali sprawiły, że Aluron zdobył trzy kolejne punkty. Piłkę setową wykorzystali już przy pierwszej okazji – po efektownym ataku, który wprawił halę w euforię. Zawiercie wygrało 25:22 i doprowadziło do piątego seta! Mimo że przegrywali 0:2 w setach, wrócili do meczu w spektakularnym stylu. Przed nami decydująca partia tego wielkiego finału – wszystko rozstrzygnie się w tie-breaku!

Decydujący set rozpoczął się od ogromnych emocji i napięcia, jakie przystało na ostatnią odsłonę tak wyrównanego i widowiskowego meczu. Niestety dla polskiego zespołu, to Perugia zachowała więcej zimnej krwi i wygrała tie-break 15:10, sięgając po zwycięstwo w całym spotkaniu 3:2. Zawiercianie rozpoczęli tie-break dobrze – szybko wyrównali na 1:1, ale później to Perugia przejęła inicjatywę. Włoski zespół wykorzystał kilka błędów w ataku gospodarzy i wyszedł na prowadzenie 5:1. Skuteczna zagrywka oraz świetna dyspozycja  Yuki Ishikawy i Olega Płotnickiego pozwoliły zwiększyć przewagę do 6:2 i 8:5 przy zmianie stron. Aluron próbował jeszcze walczyć jednak każda próba powrotu była natychmiast tłumiona przez Perugię. W końcówce włoski zespół zagrał niezwykle pewnie, nie dając Zawierciu szans na złapanie kontaktu. Przy stanie 10:14 Perugia miała piłkę meczową i wykorzystała ją już przy pierwszej okazji, zamykając tie-break wynikiem 15:10. Tym samym to Sir Sicoma Monini Perugia została triumfatorem finału, ale ogromne brawa należą się Aluronowi CMC Warcie Zawiercie – za niesamowity charakter, powrót ze stanu 0:2 i walkę do samego końca. Dla zespołu z Zawiercia to historyczny sukces – pierwszy finał Ligi Mistrzów i pokaz siły, który z pewnością zostanie zapamiętany przez kibiców na długo.

Najlepiej punktujący:

Aaron Russell (25), Bartosz Kwolek (12), Mateusz Bieniek (12) – Aluron.

Wassim Ben Tara (22), Yuki Ishikawa (20), Oleg Płotnicki (18) – Perugia.

Aluron CMC Warta Zawiercie - Sir Sicoma Monini Perugia 2:3 (22:25, 22:25, 25:20, 25:22, 10:15)

 

Drużyna marzeń tegorocznej Ligi Mistrzów:

Rozgrywający: Simone Giannelli 
Przyjmujący: Tomasz Fornal, Oleg Płotnicki
Atakujący: Wassim Ben Tara
Środkowi: Anton Brehme, Mateusz Bieniek,
Libero: Luke Perry

MVP: Simone Gianelli

Statystyki: