Aluron CMC Warta Zawiercie – PGE Projekt Warszawa 0:3 (20:25, 23:25, 19:25)
Warszawianie od pierwszych akcji pokazali, że przyjechali do Zawiercia po pełną pulę. Po serii skutecznych zagrań objęli prowadzenie 0:3 i nie oddali go już do końca premierowej odsłony. Gospodarze, mimo solidnego przyjęcia, mieli problemy z kończeniem akcji. Po asie serwisowym Jana Firleja przewaga gości wzrosła do sześciu punktów (14:20), a końcówka bezdyskusyjnie należała do zawodników z Warszawy. Seta zakończył Bartosz Bednorz atakiem po bloku rywali.
Druga partia rozpoczęła się lepiej dla zawiercian, którzy prowadzili 5:2. Projekt szybko jednak odrobił straty i doprowadził do remisu 12:12. Gra punkt za punkt trwała niemal do samego końca. Po skutecznym ataku Jurija Semeniuka i błędzie gospodarzy warszawianie zyskali dwa punkty przewagi (21:23). Choć po atakach Bartosza Kwolka i Mateusza Bieńka wynik znów się wyrównał (23:23), to końcówka należała do Bednorza. Przyjmujący Projektu najpierw zablokował rywala, a następnie pewnym atakiem zamknął seta.
W trzecim secie podopieczni trenera z Warszawy utrzymali wysokie tempo gry. Po skutecznych akcjach w ataku i bloku objęli prowadzenie 6:9, a następnie 11:14. Jurajscy Rycerze zdołali jeszcze doprowadzić do remisu (15:15), lecz końcówka ponownie należała do gości. Seria punktów od stanu 18:19 do 18:23 – złożona z dwóch udanych ataków i dwóch efektownych bloków przesądziła o losach seta i całego meczu. Dwa ostatnie punkty zdobył Jurij Semeniuk, który atakami ze środka przypieczętował zwycięstwo Projektu.
Bogdanka LUK Lublin – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (21:25, 25:23, 25:20, 23:25, 15:10)
Premierowa odsłona była bardzo nierówna w wykonaniu obu drużyn. Lepiej rozpoczęli goście, którzy po kilku skutecznych atakach objęli prowadzenie 4:8. Wtedy jednak do gry weszli lublinianie — sześć kolejnych punktów przy zagrywce Fynniana McCarthy’ego odwróciło wynik (10:8). Gra falowała – cztery punkty zdobyła ZAKSA (10:12), następnie trzy gospodarze (13:12), by po chwili znów inicjatywę przejęli przyjezdni (13:15). W końcówce doświadczenie i skuteczność kędzierzynian wzięły górę. Piłkę setową dał im Rafał Szymura (20:24), a przestrzelona zagrywka gospodarzy zakończyła partię. Kluczowe okazały się błędy własne – Bogdanka popełniła ich aż jedenaście.
W drugiej odsłonie początkowo dominowała ZAKSA, która prowadziła 6:9 i utrzymywała bezpieczny dystans (10:14). Wydawało się, że kędzierzynianie zmierzają po drugą partię, ale w końcówce lublinianie przebudzili się, głównie dzięki zagrywkom Wilfredo Leona. To właśnie przy jego serwisie gospodarze doprowadzili do prowadzenia 20:19. W decydujących akcjach Bogdanka popisała się skutecznym blokiem, a Leon postawił kropkę nad „i” mocnym atakiem.
Trzeci set rozpoczął się od wyrównanej gry (6:6, 14:14), ale obie ekipy popełniały sporo błędów w polu serwisowym. Gospodarze w końcówce przejęli inicjatywę – po serii skutecznych akcji odskoczyli na trzy punkty (20:17) i nie pozwolili ZAKSIE odrobić strat. Lublinianie poprawili skuteczność w ataku i imponowali grą blokiem. Wynik ustalił Kewin Sasak, który pewnym uderzeniem po bloku zakończył seta.
Czwartą partię lepiej rozpoczęli gospodarze (6:3 po asie Jacksona Younga), jednak kędzierzynianie nie zamierzali się poddać. ZAKSA doprowadziła do remisu (12:12, 17:17), a końcówka przyniosła emocje do samego końca. Po ataku Kamila Rychlickiego goście mieli piłkę setową, a chwilę później Karol Urbanowicz asem serwisowym zamknął partię (23:25), doprowadzając do tie-breaka.
Decydujący set to popis gospodarzy. Lublinianie rozpoczęli od prowadzenia 6:2, a po asie Aleksa Grozdanowa przy zmianie stron mieli pięć punktów przewagi (8:3). ZAKSA nie była już w stanie odwrócić losów meczu. Gospodarze spokojnie utrzymywali dystans, a Grozdanow – najlepszy w końcówce – zdobył najpierw piłkę meczową (14:9), a następnie zakończył spotkanie skutecznym atakiem ze środka.
PGE GiEK Skra Bełchatów – Indykpol AZS Olsztyn 2:3 (25:21, 18:25, 25:17, 19:25, 16:18)
Premierowa odsłona była bardzo wyrównana – przez długi czas żadna z drużyn nie potrafiła uzyskać wyraźnej przewagi (8:8, 14:14). W końcówce skuteczniejsi okazali się gospodarze, którzy poprawili grę w polu serwisowym i w bloku. Po serii punktów odskoczyli na trzy oczka (21:18) i utrzymali przewagę do końca. Seta zakończył pewny atak Bartosza Krzyśka.
W drugiej partii role się odwróciły a ton grze nadawali siatkarze z Olsztyna. Indykpol AZS poprawił zagrywkę, prezentował większą skuteczność w ataku i szybko wypracował bezpieczną przewagę (4:7, 10:15, 12:18). Bełchatowianie nie znaleźli sposobu na dobrze zorganizowany blok i pewną grę przyjezdnych. Seta zakończył Moritz Karlitzek atakiem po rękach rywali.
Po zmianie stron inicjatywę odzyskali gospodarze. Początek trzeciego seta był wyrównany (7:7), ale później Skra przejęła kontrolę, notując serię pięciu punktów z rzędu (12:7). Znakomite fragmenty rozgrywał Zouheir El Graoui, który dołożył także asa serwisowego (17:11). Goście zaczęli popełniać coraz więcej błędów, co tylko ułatwiło zadanie bełchatowianom. Set zakończył się po zepsutej zagrywce Olsztynian.
Czwartą odsłonę lepiej rozpoczęli goście, którzy objęli prowadzenie 6:9. W środkowej fazie gra wyrównała się i oba zespoły rywalizowały punkt za punkt. Kluczowy okazał się jednak fragment przy zagrywkach Arthura Szwarca – Olsztynianie odskoczyli na 16:20, a następnie powiększyli przewagę do 17:23. Zepsuta zagrywka Skry zakończyła seta i doprowadziła do tie-breaka.
Decydująca partia była godnym zwieńczeniem całego spotkania. Początkowo lepiej radzili sobie gospodarze, którzy po ataku Antoine’a Pothrona prowadzili 8:6. Po zmianie stron Indykpol AZS zmniejszył straty – as serwisowy Arthura Szwarca dał wynik 10:9. W końcówce emocje sięgnęły zenitu: Skra miała trzy piłki meczowe (14:11), ale goście obronili się w trzech kolejnych akcjach, wykazując się większym spokojem i skutecznością w decydujących momentach – ostatecznie to Arthur Szwarc zakończył mecz potężnym atakiem.
JSW Jastrzębski Węgiel – Ślepsk Malow Suwałki 3:0 (25:20, 25:17, 33:31)
Początek premierowej partii był wyrównany (7:7), jednak z czasem inicjatywę przejęli siatkarze z Suwałk. Po skutecznych akcjach Henrique Honorato i jego asie serwisowym goście prowadzili 8:11, a następnie 11:14. Jastrzębianie jednak szybko odrobili straty (16:16), a kluczowa okazała się seria czterech punktów z rzędu od stanu 19:19 do 23:19 – w tym czasie błyszczał Michał Gierżot, a asem popisał się Anton Brehme. Dwa ostatnie punkty gospodarze zdobyli po błędach przyjezdnych zamykając seta z bezpieczną przewagą.
Drugi set miał zdecydowanie jednostronny przebieg. Gospodarze rozpoczęli od prowadzenia 7:2, a przy zagrywkach Michała Gierżota powiększyli przewagę do 12:5. Zespół z Suwałk nie był w stanie zatrzymać skutecznych ataków jastrzębian, a różnica punktowa sięgnęła nawet dziesięciu oczek (18:8). W końcówce Ślepsk odrobił kilka punktów dzięki dwóm asom Asparuhova (22:16), lecz to gospodarze spokojnie zakończyli seta. Ostatni punkt zdobył atakiem ze środka Anton Brehme.
Początek trzeciej odsłony nie zachwycał – obie drużyny popełniały błędy w polu serwisowym, ale to Ślepsk popełniał ich mniej i objął prowadzenie 13:10. Jastrzębski Węgiel musiał gonić wynik, co udało się w końcówce po ataku Nicolasa Szerszenia z drugiej linii (20:20). To właśnie Szerszeń był bohaterem decydujących momentów. Po jego kolejnym ataku gospodarze mieli pierwszą piłkę meczową (24:23), ale Ślepsk doprowadził do rywalizacji na przewagi po skutecznej akcji Honorato. Emocje sięgnęły zenitu – Jastrzębianie nie wykorzystali aż ośmiu kolejnych piłek meczowych, dopiero dwa potężne ataki Szerszenia zakończyły spotkanie.
InPost ChKS Chełm – Cuprum Stilon Gorzów 3:2 (14:25, 25:22, 25:22, 8:25, 15:13)
Początek spotkania należał zdecydowanie do siatkarzy z Gorzowa. Cuprum Stilon rozpoczął od mocnego uderzenia (0:5) i konsekwentnie powiększał przewagę (5:14, 12:20). Goście grali skuteczniej w ataku, pewniej przyjmowali i punktowali blokiem. Gospodarze popełniali z kolei zbyt wiele błędów – aż dwanaście w całym secie. Jednostronną partię zakończył atakiem z przechodzącej piłki Krzysztof Rejno.
W drugiej partii gospodarze wreszcie nawiązali równorzędną walkę. Do połowy seta wynik oscylował wokół remisu (6:6, 12:12), później jednak obie drużyny wymieniały się seriami punktów. Po trzech akcjach wygranych przez Stilon (15:17), gospodarze odpowiedzieli sześcioma, gdy w polu serwisowym błysnął Paweł Rusin (21:17). Choć Gorzowianie jeszcze zbliżyli się na punkt (21:20), końcówka należała do ChKS – blok w ostatniej akcji dał im zwycięstwo i historycznego pierwszego seta wygranego w PlusLidze.
Trzecia odsłona również przyniosła wyrównaną walkę, jednak w środkowej fazie to gospodarze wypracowali sobie kilka punktów zaliczki (14:11). ChKS prezentował się lepiej w ataku i w bloku, choć momentami tracił punkty po błędach własnych. Siatkarze Stilonu starali się odrobić straty, ale końcówka ponownie należała do zespołu z Chełma. Autowy atak gości zakończył seta a gospodarze objęli prowadzenie w meczu.
Czwarty set to jednak prawdziwa demonstracja siły Cuprum Stilonu. Gorzowianie rozpoczęli od prowadzenia 0:4, a po chwili wynik brzmiał już 1:11. Zespół z Chełma był kompletnie bezradny wobec skutecznych zagrywek i ataków rywali. Przewaga gości sięgnęła nawet czternastu punktów (3:17). Partia zakończyła się rekordowym wynikiem 8:25 po asie serwisowym Mathisa Henno – był to jeden z najbardziej jednostronnych setów w historii PlusLigi.
Decydujący set dostarczył kibicom ogromnych emocji. Lepszy start zanotowali gospodarze – punkty z zagrywki zdobyli Paweł Rusin i dwukrotnie Remigiusz Kapica (6:4). Po zmianie stron ChKS prowadził 8:7, a asa dołożył Esfandiar. Gdy po ataku Rusina było 11:8, wydawało się, że Chełmianie mają wszystko pod kontrolą, ale Stilon doprowadził do remisu (12:12). Dwa kolejne punkty zdobył Jędrzej Goss, dając gospodarzom piłkę meczową (14:12). Goście obronili się dwukrotnie, lecz to Goss efektowną kiwką zakończył spotkanie.
Barkom Każany Lwów - Steam Hemarpol Politechnika Częstochowa 3:2 (24:26, 25:23, 25:20, 21:25, 15:11)
Inauguracyjny set od początku był bardzo wyrównany. Żadna z drużyn nie potrafiła wypracować większej przewagi – wynik przez długi czas oscylował wokół remisu. Dopiero przy stanie 17:14 Barkom odskoczył na kilka punktów, jednak Hemarpol szybko odrobił straty (22:22). W końcówce to Częstochowianie zachowali więcej spokoju i dzięki skutecznemu blokowi Ebadipoura wygrali 26:24, obejmując prowadzenie w meczu.
Druga odsłona również przebiegała w rytmie punkt za punkt. Oba zespoły prezentowały wysoką jakość gry w ataku, a wskazanie faworyta było niezwykle trudne. W decydującym fragmencie seta to jednak Barkom wykorzystał swoje szanse. Po serii skutecznych zagrań Pope’a, który zdobył w tej partii siedem punktów, gospodarze odskoczyli na 23:18 i ostatecznie zwyciężyli 25:23, doprowadzając do remisu.
Trzeci set rozpoczął się podobnie jak poprzednie – od wyrównanej gry i stanu 9:9. Wtedy jednak zespół z Lwowa zanotował serię trzech punktów z rzędu i wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał już do końca partii. Choć Patrik Indra próbował poderwać Częstochowian zdobywając podobnie jak w poprzednim secie Pope - 7 punktów, to Barkom był skuteczniejszy obejmując prowadzenie w meczu.
Częstochowianie znajdując się pod ścianą pokazali jednak, że gra pod presją nie jest im obca. Po początkowym prowadzeniu Barkomu w czwartej partii(6:4) goście odpowiedzieli serią czterech punktów i wyszli na prowadzenie (8:6). W końcówce ponownie było nerwowo (20:20), jednak to drużyna Hermapolu zaliczyła udaną końcówkę, wygrywając ją 4:1 i wyrównując stan meczu.
Decydujący, piąty set lepiej rozpoczęli Lwowianie, którzy po serii trzech punktów szybko objęli prowadzenie 3:0. Rywal próbował gonić (9:7), lecz Barkom ponownie odskoczył (11:7) i nie wypuścił już przewagi z rąk. Ostatecznie gospodarze wygrali tie-break dopisując do tabeli dwa punkty.