PGE GiEK SKRA Bełchatów - Steam Hemarpol Politechnika Częstochowa 3:1 (25:23, 21:25, 25:19, 26:24)
Pierwszy set przebiegał pod dyktando siatkarzy z Częstochowy, którzy w środkowej fazie zbudowali czteropunktową przewagę (9:13). Skra odrobiła straty dopiero w końcówce, gdy punktowym atakiem popisał się Daniel Chitigoi (22:22). Dwie ostatnie akcje należały jednak do bełchatowian — najpierw skutecznie uderzył Arkadiusz Żakieta, a następnie Chitigoi dopełnił dzieła asem serwisowym.
Druga partia rozpoczęła się lepiej dla gości (0:4), lecz Skra szybko doprowadziła do remisu (10:10). Kluczowe okazały się zagrywki — Patrik Indra zdobył asa (13:14), a Milad Ebadipour dorzucił kolejne punktowe serwisy, dzięki czemu częstochowianie odskoczyli na 15:19. Bełchatowianie w końcówce odpowiedzieli dwoma asami Antoine’a Pothrona (21:23), jednak ostatnie akcje ponownie należały do gości. Ebadipour pewnie zakończył atak, a Indra obił blok.
Trzeci set padł już zdecydowanym łupem gospodarzy. Do stanu 14:14 trwała wyrównana wymiana, lecz później Skra zdobyła cztery punkty z rzędu (18:14) i nie pozwoliła rywalom wrócić do gry. Bełchatowianie wykorzystywali problemy gości w przyjęciu oraz ich błędy własne, a przewagę spokojnie dowieźli do końca. Decydujący punkt zdobył z krótkiej Bartłomiej Lemański.
Czwartą odsłonę lepiej rozpoczęli częstochowianie (5:8), lecz Skra szybko doprowadziła do wyrównania. Od tego momentu oba zespoły grały punkt za punkt, a o wyniku przesądziła końcówka. Po zepsutej zagrywce gości gospodarze mieli piłkę meczową (24:23). Częstochowianie doprowadzili jeszcze do gry na przewagi po akcji Jakuba Kiedosa, jednak ostatnie słowo należało do Antoine’a Pothrona, który mocnym atakiem zakończył mecz.
Asseco Resovia Rzeszów - Aluron CMC Warta Zawiercie 0:3 (17:25, 22:25, 19:25)
W pierwszym secie po wyrównanym początku inicjatywę przejęli siatkarze z Zawiercia, którzy dominowali w ataku i zagrywce. Systematycznie powiększali przewagę, a partię zamknął asem Aaron Russell.
W drugiej odsłonie do stanu 14:14 drużyny grały punkt za punkt, lecz później ponownie odskoczyli Jurajscy Rycerze. As Bieńka oraz skuteczna gra ofensywna pozwoliły im kontrolować seta. Błędy własne rzeszowian, w tym atak w aut i zepsuta zagrywka przesądziły o wyniku.
W trzecim secie zawiercianie rozpoczęli od serii punktowych bloków i szybko zbudowali pięciopunktową przewagę. Resovia miała problemy zarówno w ataku, jak i w ograniczeniu błędów. Aluron utrzymywał kontrolę do końca (19:25), a zwycięstwo przypieczętował błąd gospodarzy.
JSW Jastrzębski Węgiel - InPost ChKS Chełm 3:1 (23:25, 25:23, 25:23, 25:18)
Premierowa partia od pierwszych akcji układała się bardzo wyrównanie – oba zespoły punktowały na przemian, co zwiastowało nerwową końcówkę. Po błędzie jastrzębian przyjezdni odskoczyli na dwa oczka (20:22), gospodarze szybko zniwelowali stratę (22:22), ale po punktowym bloku to siatkarze z Chełma mieli setbola (22:24). Chwilę później Amirhossein Esfandiar pewnym atakiem zamknął tę odsłonę.
W drugiej partii gra falowała – seria trzech punktów ChKS (2:4), odpowiedź czterema akcjami jastrzębian (6:4), a następnie kolejne zwroty akcji. W końcówce minimalnie lepszy był Jastrzębski Węgiel. Dobrze zaprezentowali się zmiennicy – Joshua Tuaniga oraz Adam Lorenc, który wywalczył piłkę setową (24:22). Goście nie poprawili sytuacji własną zagrywką, popełniając błąd w ostatniej akcji.
Początek trzeciego seta również przyniósł zaciętą walkę, lecz z czasem gospodarze zbudowali niewielką przewagę (11:8). Przyjezdni nie spuścili głów, doprowadzili do zmiany prowadzenia (18:19, 20:22), jednak w kluczowych momentach znów skuteczniejsi okazali się jastrzębianie. Usowicz atakiem ze środka wywalczył setbola, a blok domknął tę część spotkania.
Czwarta odsłona przebiegała już pod większe dyktando gospodarzy (6:3, 11:8). ChKS próbował utrzymywać kontakt, lecz tym razem końcówka była jednostronna. Jastrzębianie punktowali pewnie i konsekwentnie. Lorenc zdobył piłkę meczową, a punktowy blok przypieczętował pełną zdobycz gospodarzy.
Indykpol AZS Olsztyn - Cuprum Stilon Gorzów 3:0 (32:30, 25:20, 25:19)
Premierowa odsłona obfitowała w wyrównaną walkę – prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, a żadna z drużyn nie potrafiła wypracować bezpiecznego dystansu. Po udanym ataku Marcina Kani gorzowianie stanęli przed szansą na zamknięcie seta (23:24), lecz nie zdołali jej wykorzystać. Goście popełnili aż jedenaście błędów, obie ekipy miały problemy w ataku, jednak olsztynianie nadrabiali świetną grą w bloku. Długa batalia na przewagi zakończyła się sukcesem AZS-u a decydujący punkt zdobył Moritz Karlitzek.
Drugą partię lepiej otworzyli siatkarze z Gorzowa (3:6), jednak gospodarze szybko opanowali sytuację i przejęli inicjatywę w środkowej fazie seta. Kluczowy okazał się fragment od 17:16 do 22:16, gdy przy zagrywkach Moritza Karlitzka olsztynianie odskoczyli rywalom. Indykpol AZS był w tej odsłonie skuteczniejszy w ofensywie, a goście nie byli w stanie zniwelować strat – ostatecznie ich zepsuta zagrywka zakończyła seta.
W trzeciej partii gospodarze również kontrolowali przebieg gry (6:4, 12:10), choć gorzowianie długo utrzymywali się w grze. Końcówka po raz kolejny należała do olsztynian. Po asie Łukasza Kozuba prowadzili już 21:16, a błąd serwisowy gości dał im piłkę meczową. Ostatnia akcja należała do Johannesa Tille, który pewnie wykorzystał przechodzącą piłkę, przypieczętowując zwycięstwo AZS-u.
PGE Projekt Warszawa - Ślepsk Malow Suwałki 3:2 (23:25, 25:18, 21:25, 25:20, 15:11)
PGE Projekt świetnie wszedł w mecz, szybko budując wyraźną przewagę (6:2), a jeszcze w połowie premierowego seta wydawało się, że w pełni kontroluje sytuację (13:7, 15:10). W pewnym momencie warszawianie zaczęli jednak mylić się w ataku, co natychmiast wykorzystali suwalczanie. Odrobili straty (18:18), a końcówkę rozegrali koncertowo. Kapitalną partię rozgrywał Bartosz Filipiak – zdobył aż dziesięć punktów, w tym zamykający pierwszy set.
Druga odsłona przebiegała podobnie na początku – gospodarze znów zbudowali przewagę (7:3 po asie Jakuba Kochanowskiego, później 11:6). Tym razem jednak nie dopuścili do nerwów z pierwszej partii. Grali stabilniej, popełniali mniej błędów i konsekwentnie trzymali przeciwników na dystans (15:10, 20:14). Spokojnie dowieźli prowadzenie, a seta zakończyli punktowym blokiem.
Trzecia partia rozpoczęła się od niewielkiej przewagi Projektu (6:4), lecz seria gości od 8:7 do 8:11 odwróciła sytuację. Warszawianie musieli gonić wynik i doprowadzili do remisu (18:18), ale końcówka znów należała do Ślepska. Od stanu 21:21 goście wygrali cztery akcje z rzędu – rozpoczął Henrique Honorato, potem punktował blok Antoniego Kwasigrocha, następnie atak Filipiaka, a całość domknął środkowy Jan Nowakowski.
W czwartej odsłonie długo trwała wymiana ciosów punkt za punkt. Projekt odskoczył przy zagrywkach Linusa Webera (13:10), jednak suwalczanie błyskawicznie wyrównali (16:16). W decydującej fazie seta gospodarze ponownie osiągnęli wyższy poziom. Z bardzo dobrej strony pokazał się Brandon Koppers, a Weber ponownie dołożył cenne zagrywki (23:19). Błąd serwisowy gości dał piłkę setową, którą gospodarze domknęli blokiem.
Tie-break rozpoczął się po myśli PGE Projektu – po ataku Webera mieli trzy punkty przewagi przy zmianie stron (8:5). Warszawianie utrzymywali kontrolę, a po autowym ataku rywali powiększyli różnicę do pięciu punktów (12:7). Przestrzelona zagrywka gości dała im piłkę meczową (14:9), a pewny atak Kevina Tillie zakończył spotkanie wynikiem.
Barkom Każany Lwów - BOGDANKA LUK Lublin 1:3 (19:25, 23:25, 28:26, 20:25)
Otwierająca spotkanie odsłona nie należała do najbardziej emocjonujących. Bogdanka szybko przejęła inicjatywę, błyskawicznie budując solidną przewagę (1:6), którą skrupulatnie utrzymywała przez cały set (10:16, 12:19). Lublinianie byli wyraźnie skuteczniejsi w ataku, choć ich dorobek mógł być okazalszy – zepsuli aż osiem zagrywek. Mimo to zakończyli partię pewnie, wynik ustalił punktowym atakiem Jakub Wachnik.
Znacznie więcej emocji przyniosła druga odsłona. Na jej początku minimalnie lepsi byli mistrzowie Polski (6:8), jednak gospodarze szybko odrobili straty. Barkom na moment przejął inicjatywę po dwóch asach Illii Kowalowa (17:16), a do samej końcówki wynik oscylował wokół remisu (22:22). W decydujących momentach zimną krew zachowali lublinianie – seta zakończył Jackson Young, przebijając się przez blok przeciwników.
Trzecia partia także miała zmienny przebieg. Bogdanka dobrze weszła w seta (1:4, 8:10), ale Barkom odwrócił wynik na swoją korzyść (14:12). Gospodarze przeplatali jednak udane zagrania błędami, co wykorzystali rywale – asy Deanana Gyimaha (16:18) i Wilfredo Leona (18:21) wyprowadziły gości na prowadzenie. Lwowianie zdołali jednak wyrównać (21:21), a końcówka obfitowała w emocje. Kewin Sasak wywalczył piłkę meczową dla gości (23:24), lecz Lorenzo Pope doprowadził do gry na przewagi. Ostatecznie gospodarze zamknęli seta blokiem.
Czwarta odsłona przebiegała już wyraźnie pod dyktando Bogdanki. Lublinianie od startu narzucili tempo (2:5), a ich najmocniejszym atutem okazała się zagrywka – punktowali nią zarówno Wilfredo Leon (2:5, 8:12), jak i Kewin Sasak (10:15). Tym razem goście nie dopuścili do nerwowej końcówki, kontrolując przewagę do ostatniej akcji. Piłkę meczową wywalczył Jackson Young, a triumf 20:25 przypieczętował autowy atak rywali.
Energa Trefl Gdańsk - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (25:21, 26:24, 19:25, 19:25, 15:13)
Mecz rozpoczął się pod dyktando gospodarzy, którzy od pierwszych akcji narzucili ZAKSIE swoje warunki gry i zabójcze wręcz tempo. Kędzierzynianie mieli spore problemy w przyjęciu, lecz największą bolączką okazał się nieskuteczny atak. Trefl punktował regularnie – znakomicie prezentowali się Piotr Orczyk i Tobias Brand, dzięki czemu gdańszczanie z pełnym spokojem domknęli premierową odsłonę.
W drugim secie obraz gry uległ zmianie – ZAKSA zaczęła stawiać rywalom poważniejszy opór. Choć na prawym skrzydle Trefl tracił punkty po błędach Aliakseia Nasevicha, to na środku znakomicie spisywał się Paweł Pietraszko. Po drugiej stronie nie zawodził Karol Urbanowicz, a losy seta rozstrzygnęła końcówka, w której więcej opanowania zachowali gospodarze, zapewniając sobie co najmniej punkt w całym spotkaniu.
Trzecia i czwarta partia należały już do ZAKSY. Drużyna z Kędzierzyna-Koźla odzyskała rytm gry i zaczęła wyraźnie dominować nad słabnącym Treflem. W trzecim secie niemal bezbłędnie radził sobie Igor Grobelny, a w czwartej odsłonie odpowiedzialność w ataku wziął na siebie Rafał Szymura. Oba sety zakończyły się identycznym rezultatem – 19:25 – co oznaczało, że o zwycięstwie zadecyduje tie-break.
Decydująca partia dostarczyła ogromnych emocji. ZAKSA najpierw zbudowała przewagę, jednak w kluczowym momencie ją roztrwoniła. Trefl wygrał cztery akcje z rzędu, doprowadzając do dramatycznej końcówki. Przy stanie 13:12 Piotr Orczyk skutecznym atakiem wywalczył piłkę meczową. Chwilę później Kamil Rychlicki jeszcze przedłużył grę blokiem, ale następna akcja przyniosła rozstrzygnięcie. Gdańszczanie postawili kropkę nad „i”, odnosząc cenne zwycięstwo nad ZAKSĄ w pełnym zwrotów akcji spotkaniu.