Podopieczni Ferdinando de Giorgiego w finale! Z każdym setem gra Azzurri wyglądała coraz lepiej.
Pierwszego seta otworzył asem serwisowym Simone Giannelli, a przez większą część tej partii obie drużyny grały punkt za punkt. Kluczowy moment nadszedł przy stanie 17:17, kiedy Włosi odskoczyli dzięki skutecznej grze blokiem i zagrywkom swojego rozgrywającego. Słoweńcy zbliżyli się na punkt (21:20), ale końcówka należała do Italii. Alessandro Michieletto zakończył ważną akcję, a Yuri Romano dołożył asa, dając piłkę setową a pierwszy set zakończył się atakiem Słoweńców w aut.
W drugiej odsłonie do głosu doszli rywale. Po dobrym początku Włochów inicjatywę przejęła ekipa ze Słowenii, która dzięki skutecznej grze Nika Mujanovicia i szczelnemu blokowi uzyskała bezpieczną przewagę (13:20). Włosi próbowali jeszcze gonić, zmniejszając stratę do dwóch punktów (21:23), ale końcówka należała do Słowenii a dwie ostatnie akcje pewnie skończył Rok Mozic (22:25).
Trzeci set rozpoczął się od wyrównanej gry i błędów serwisowych po obu stronach. Dwa skuteczne ataki Michieletto dały Włochom przewagę (11:8), którą rywale szybko zniwelowali. Przy stanie 17:17 Italia ponownie włączyła wyższy bieg, punktowa seria zakończona asem wspomnianego już Michieletto pozwoliła uzyskać czteropunktową przewagę (21:17). Do końca partii Włosi kontrolowali sytuację, a przyjmujący reprezentacji Italii zakończył seta skutecznym atakiem (25:21).
Czwarta partia to pokaz siły włoskiej drużyny. Po wyrównanym początku (10:10), Italia zdobyła sześć punktów z rzędu (16:10), wykorzystując słabszy moment rywali. Słoweńcy nie potrafili przełamać niemocy w ataku, a Włosi konsekwentnie powiększali przewagę. Piłkę meczową wywalczył Giovanni Gargiulo, a awans przypieczętował mocnym atakiem Daniele Lavia (25:18).
Włochy - Słowenia 3:1 (25:22, 22:25, 25:21, 25:18)
Nerwowo i z błędami, ale prosto do celu!
Po bardzo wyrównanym początku (13:13) przy zagrywkach Wilfredo Leona Polacy zdobyli cztery punkty z rzędu i odskoczyli na 17:13. Kiedy po skutecznym ataku Kewina Sasaka zrobiło się 22:17, wydawało się, że biało-czerwoni kontrolują sytuację. Jednak Brazylia wróciła do gry, odrabiając straty przy zagrywkach Fernando Krelinga (22:22). Leon dał Polsce piłkę setową (24:23), a decydujące akcje rozstrzygały się na przewagi. W końcu to właśnie Leon zakończył seta atakiem w dziewiąty metr (28:26).
Druga partia to kontynuacja falującej gry obu ekip. Polacy szybko wyszli na prowadzenie 7:3, ale rywale błyskawicznie doprowadzili do remisu (7:7). Niepokojąca sytuacja miała miejsce przy stanie 9:7 - Tomasz Fornal upadł na parkiet, jednak po chwili wrócił do gry i posłał asa serwisowego, po którym Polacy znów odskoczyli (14:9). Choć Brazylijczycy zbliżyli się na dwa punkty (16:14), to końcówka należała do Polaków. Kewin Sasak był nie do zatrzymania, a asa dorzucił Jakub Kochanowski. Fornal wywalczył piłkę setową, a błąd rywali zakończył seta (25:19).
Trzeci set rozpoczął się od złych wieści, uraz Fornala dał o sobie znać i zawodnik musiał opuścić boisko. Gra jak w pierwszej części ppoprzednich setów była wyrównana (12:12), ale z czasem to Polacy zaczęli budować przewagę (19:16). Brazylijczycy jednak nie odpuścili i po dwóch asach Matheusa doprowadzili do remisu (20:20). W odpowiedzi biało-czerwoni zagrali koncertowo, skuteczny atak Sasaka, punktowy blok i błędy rywali dały Polsce piłkę meczową. Spotkanie zakończył zepsuty serwis Canarinhos (25:21).
Brazylia - Polska 0:3 (26:28, 19:25, 21:25)

