Meczem otwierającym Memoriał Huberta Wagnera jest pojedynek dwójki gości z Ameryki Południowej - Argentyny i Brazylii. Bilans spotkań tych drużyn przemawia zdecydowanie na korzyść Canarinhos, jednak Argentyńczycy niejednokrotnie pokazali, że nie można ich lekceważyć.
Mecz zaczyna się bardzo równo - mocne uderzenia i mądre kiwki pokazują, że żadna z tych drużyn nie przyjechała “tylko pograć”. Wygrana, niezależnie na jakim poziomie zawsze smakuje dobrze, szczególnie dla tych drużyn, które rywalizują ze sobą również w ramach rozgrywek kontynentalnych. Pierwsza wyraźna przewaga pojawia się przy wyniku 11:8 dla Albicelestes, Brazylijczycy jednak szybko odrabiają i jest po 12. Po stronie Argentyny od początku wyróżnia się Kukartsev i Vincentin. Po drugiej stronie prym wiedzie Judson, notując punkty nie tylko w ataku, ale i blokiem. Nie wybija to jednak Argentyny z uderzenia i pozwala im na utrzymywanie przewagi do końca seta, którego kończy udanym atakiem Vincentin (25:20).
W drugim secie stery wyraźnie przejął Darlan, który punktuje jak natchniony, natomiast Lucarelli - jak na lidera przystało popisuje się świetnymi przyjęciami oraz zagrywkami. Jedna i druga drużyna zdobywają punkty drobnymi seriami. Dopiero pod koniec seta Albicelestes osiągają niewielką przewagę a decydujący cios zadał Vicentin (25:22).
Trzeci set przebiegał pod kontrolą Albicelestes. Choć Canarinhos zdołali wyrównać (12:12), Argentyńczycy odpowiedzieli efektowną serią. Przy stanie 22:15 wydawało się, że losy meczu są przesądzone choć Brazylia jeszcze poderwała się do walki. Ostatecznie Argentyńczycy nie dali sobie wydrzeć wygranej, a punkt meczowy i ostatnie akcje znów należały do Vicentina, który w tym spotkaniu pokazał świetną dyspozycję. Set zakończył się wynikiem 25:21, a całe spotkanie zwycięstwem Argentyny 3:0.
Na spotkaniu w składzie meczowym zabrakło Fernando i Alana Souzy, którzy zza boiska obserwowali mecz swojej drużyny.
Argentyna - Brazylia 3:0 (25:20, 25:22, 25:21)
Na drugi mecz czekali wszyscy kibice. Czy Bartosz Kurek i Norbert Huber wrócą do składu? Jaka będzie ich forma? W jakiej formie są siatkarze? Na te pytania poznaliśmy odpowiedź w szybko rozegranych trzech setach.
Pierwsza partia rozpoczęła się od mocnego akcentu gospodarzy, którzy dzięki serii skutecznych akcji i asowi Tomasza Fornala szybko uzyskali przewagę (11:6). Choć rywale zdołali wyrównać (13:13), to w końcówce błyszczał Bartosz Kurek, a atak Norberta Hubera ustalił wynik na 25:20.
Drugi set to pełna dominacja biało-czerwonych. Po początkowych problemach Polacy zdobyli kilka punktów z rzędu i przejęli kontrolę nad grą. W polu zagrywki błyszczeli kolejno: Szymon Jakubiszak, Bartosz Kurek oraz Wilfredo Leon, którzy łącznie zapisali na swoim koncie kilka asów serwisowych. Rozbita drużyna serbska nie była w stanie odwrócić losów seta, który zakończył się pewnym zwycięstwem Polaków 25:13.
Trzecia odsłona miała bardziej wyrównany przebieg. Choć biało-czerwoni wypracowali sobie zaliczkę (10:6), w końcówce rywale zdołali odrobić straty i doprowadzić do remisu (18:18). Ostatecznie jednak skuteczność Kurka i Leona pozwoliła Polakom przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Leon zakończył spotkanie atakiem, pieczętując wygraną 25:22.
Polska - Serbia 3:0 (25:20, 25:13, 25:22)